Od kilku dni samochody dostarczające żywiec do ubojni drobiu i materiały do hurtowni budowlanej w Kamionku mają spore kłopoty z wjazdem na teren tych firm. Właściciel działki przyległej do drogi gminnej podniósł jedną z betonowych płyt stanowiących jej nawierzchnię, blokując w ten sposób przejazd.

Blokada na drodze

- Blokowanie drogi przejazdowej do firmy „Indor” trwa już od blisko roku i objawia się w różnej formie - skarżą się pracownicy ubojni. Jak nam mówią, właściciel małej działki z garażem, Witold Prychodko, najpierw wbijał na jej granicy rozmaite pręty, potem gdy okazało się, że nieskutecznie blokują wjazd zamienił je na bardziej masywne słupki. Gdy to nie pomogło, uciekł się do całkiem nowego rozwiązania - dźwignął z nawierzchni drogi jedną z betonowych płyt na wysokość ok. 0,5 m. To wreszcie zaowocowało skuteczną blokadą wjazdu. W miniony piątek tir z indykami długo manewrował, nim udało mu się w końcu wjechać na teren zakładu.

- Nastąpiło wówczas znaczne opóźnienie w dostawie żywca, co pociągnęło za sobą straty dla firmy - mówi prezes „Indor” sp. z o. o. Marek Szabłowski.

Z kolei Witold Prychodko tłumaczy nam, że tak jak sam nie lubi być zaskakiwany, tak nie zaskakuje innych. Twierdzi, że wielokrotnie informował firmę o tym, że jest właścicielem działki z garażem, na której planuje otworzyć warsztat usługowy, a ponieważ na jej róg wjeżdżają samochody z dostawą żywca, zamierza całość ogrodzić.

- Ostatni raz informowałem firmę o swoich zamiarach w lutym tego roku - przekonuje Witold Prychodko.

Jego działania odbierane są przez mieszkańców Kamionka, pracowników „Indora” oraz sąsiednich firm, jako objaw typowej ludzkiej złośliwości i bój o przysłowiową miedzę. Podobnego zdania jest także prezes „Indora” Marek Szabłowski.

- Żadna informacja ze strony Witolda Prychodki do mojego zakładu nie wpłynęła - zapewnia. Przyznaje, że rozmawiał z właścicielem garażu, ale na temat jego kupna za 60 tys. złotych. Cena wydała się prezesowi mocno wygórowana. Zdaniem Marka Szabłowskiego to właśnie ta odmowa spowodowała odwet w postaci blokady wjazdu na teren jego zakładu.

Z OSTATNIEJ CHWILI

Choć wydawało się, że sytuacja się zaostrza. Szefowie firmy budowlanej i ubojni znaleźli rozwiązanie. Pierwsza zrzekła się kawałka gruntu przyległego do drogi gminnej i pozwoliła pracownikom ubojni przesunąć płot przyległy do tego traktu. Dzięki temu wjazd na teren działających tu zakładów znacznie się poszerzył. Teraz już bez jakichkolwiek trudności nawet największe tiry mogą manewrować bez najeżdżania na róg działki Witolda Prychodki.

Marek J. Plitt/fot. M.J.Plitt