ZIMA W ODWROCIE

Zima w odwrocie?

Choć tegoroczna zima nie jest ani specjalnie mroźna, ani śnieżna, wszyscy chyba mają już jej dosyć i każdy wyczekuje wiosny. Media podają, że już do niektórych regionów kraju przyleciały bociany, co ma zwiastować rychłą zmianę pór roku. A jeśli chodzi o boćki, to te, które już są w kraju należą do tzw. zwiadowców, czyli osobników starszych, przylatujących z Egiptu jako pierwsze. Tu ciekawostka – bociany młode, które jeszcze nie osiągnęły wieku czterech lat, w ogóle nie opuszczają Afryki. Zdjęcie trójki ptaków zwiadowców jest archiwalne - wykonaliśmy je na łąkach pod Dębówkiem 11 marca 2013 r. Obecnie czy to na polach, czy łąkach śniegu praktycznie nie ma, choć trwa jeszcze luty. Nie znaczy to jednak, że oznak zimy w ogóle brak.

Oba miejskie jeziora pozostają skute lodem i choć już ich tafle wyraźnie topnieją, widać na nich zatwardziałych amatorów podlodowego wędkowania. Nad wybrane stanowisko, co pokazuje zdjęcie, można nawet podjechać rowerem. Na szczęście, jak nam mówią wędkarze, lód jest jeszcze wystarczająco wytrzymały, bo ma ok. 20 cm grubości. Woleliśmy uwierzyć im na słowo i nie ryzykowaliśmy wejścia na taflę, która przy brzegu wyglądała jednak na dużo cieńszą. Przy okazji zauważyliśmy, że jeden z tych lodowych ryzykantów ma za siedzisko jakieś wiaderko, a nie samochodową oponę, jak inny opisywany przez nas niedawno wędkarz. Warto w tym miejscu dodać, że kilka dni po tym, jak opisaliśmy to w gazecie, opona znikła - została zdjęta z lodu przez miejscowych zawodowych strażaków.

FATALNA DROGA

Inne zimowe ślady widać na asfaltowej szosie popularnie zwanej drogą na strugę. Choć jest ona traktem powiatowym, to dalekiego stopnia zimowego utrzymania, co powoduje, że jej nawierzchnia bardziej przypomina tor do jazdy na muldach niż szosę. Głębokie koleiny wyżłobione przez koła samochodów spowodowały, że stała się ona praktycznie jednokierunkowa, co stwarza spore kłopoty pojazdom nadjeżdżającym z przeciwnych kierunków. Doprowadza do szewskiej pasji jej użytkowników, m. in. mieszkańców niewielkiej Wólki Szczycieńskiej. Dodajmy jeszcze, że śnieżno-lodowe muldy są tak wysokie, że zawadza się o nie podwoziem całkiem wysoko zawieszonych samochodów osobowych.

Na szczęście mieszkańcy wspomnianej Wólki mają drogę alternatywną do Szczytna – przez Siódmak. Co ciekawe, w tym kierunku wiedzie zwykła droga gruntowa, obecnie będąca w dużo lepszym stanie niż asfaltówka na strugę. Teren tutaj mamy otwarty, a nie zacieniony, więc słońce zrobiło swoje i ani śniegu, ani lodu na tej drodze nie ma. Wyglądałoby na to, że szlaki gminne są lepiej utrzymane niż powiatowe. No, ale niestety, tak nie jest w każdym przypadku. Wiejska droga do posesji leżących wzdłuż torów w Siódmaku wygląda fatalnie.

ZANIEDBANE SPORTY WODNE

W minionym tygodniu tuż przy plaży miejskiej spotkaliśmy młodego człowieka, który pochylał się nad dziwnym sprzętem – jakby lotnią, ale nie lotnią, bo skrzydło, które rozkładał nie miało żadnego napędu. Gdy zapytaliśmy co to takiego, dowiedzieliśmy się, że to sprzęt do kitesurfingu, a jego właściciel to Ryszard Grabowski, mieszkaniec Szczytna. Mówi nam, że przygotowuje się do wiosny i rozkłada skrzydło, aby zbadać jego stan techniczny przed sezonem. W mieszkaniu z powodu rozmiarów sprzętu tego się nie dokona. Prezentowany model służy do uprawiania kitesurfingu nad morzami. Ma on stosunkowo małą powierzchnię lotną, bo nad tymi akwenami wiadomo, wieją na ogół silne wiatry. Pan Ryszard dysponuje jednak także modelami do uprawiania kitesurfingu na jeziorach. No tak, ale co to jest takiego ten kitesurfing? Ogólnie rzecz biorąc to rodzaj sportu polegający na wykonywaniu ślizgów na desce surfingowej, a siłą pociągową jest właśnie prezentowane skrzydło.

Przy czym nie chodzi tu tylko o zwykłą jazdę na fali, bo bardziej zaawansowani surferzy wykonują także krótsze lub dłuższe skoki, a będąc w powietrzu dokonują jeszcze różnych ewolucji (obroty, przewroty itp.). Najlepiej wyjaśni to odpowiednie zdjęcie. Na fotografii widać Karolinę Winkowską z Warszawy, która jest, i tu uwaga, dwukrotną zdobywczynią pucharu świata i jednocześnie dwukrotną mistrzynią globu (2012 i 2014 r.) w kitesurfingu. Mamy już niemałe osiągnięcia w tym sporcie, więc jak mówi pan Ryszard, czas by i mieszkańcy naszego miasta zapoznali się z tą konkurencją. A tak w ogóle to jest on nieco zawiedziony tym, że mamy dwa piękne jeziora, a sportów wodnych praktycznie nikt nie uprawia. Dlatego też latem, bo obiecał nam to Ryszard Grabowski, pokażemy wszystkim Czytelnikom jak można uprawiać kitesurfing na Jeziorze Dużym Domowym, a gdyby nie było należytego wiatru, to na akwenie w Nartach.

NIEDAWNO ZROBIONE, A JUŻ ZNISZCZONE

Jakiś czas temu, ale nie tak dawno, odremontowano miejską bibliotekę. W związku z nową elewacją u wejścia pojawił się napis, aby nie opierać rowerów o ścianę budynku, a stosowna strzałka pokazuje kierunek do urządzenia parkującego.Niestety, ktoś się nie dostosował do zakazu i w ścianie frontowej szacownego budynku mamy teraz wgłębienie, pokazane na fotografii. Gdy wykonywaliśmy zdjęcie dziury, pewien młody przechodzień powiedział nam, że niekoniecznie powstała ona od opierania roweru. Możliwe, że to sprawka jakiegoś osiłka, który chciał zaimponować kolegom, albo koleżankom. - Wychodząc po kilku piwach z pobliskiego pubu, po prostu strzelił w ścianę ze łba, albo z łokcia– przypuszcza nasz rozmówca.

O JEDNĄ OSŁONĘ ZA MAŁO

Przed innymi charakterystycznymi czynami wandali biblioteka jest dość dobrze zabezpieczona, a chodzi nam o rynny. Dość cienka blacha z jakiej są one zrobione mogłaby zostać szybko odkształcona. Aby temu zapobiec zastosowano prosty, a skuteczny sposób – otoczono rynny wianuszkiem metalowych prętów zbrojeniowych. Pręty sięgają do wysokości wzrostu przeciętnego wandala i to pomaga – rynny pozostają nienaruszone, tak od frontu budynku, jak i jego boku. Ba, na zapleczu biblioteki też są rynny, ale założono, że nikt tam nie będzie się szwendał i ich nie zabezpieczono. Był to jednak błąd, bo to jak wygląda jedna z rynien na tyłach budynku pokazuje kolejna fotografia.

SAMOCHODOWA PUŁAPKA POD MARKETEM

Nie tak dawno temu pisaliśmy o dziurach w jezdni drogi dojazdowej pod marketem „Kaufland”. Nie spodziewaliśmy się wówczas szybkiej reakcji, czyli naprawy, bo nim centrala dowie się o mankamentach na parkingu gdzieś tam w Szczytnie upłynie pewnie szmat czasu. Tymczasem dziury dość szybko załatano i było w porządku, ale tylko do czasu. Kilka dni temu, jak sygnalizują nam Czytelnicy, pojawiła się nowa dziura prawie w tym samym miejscu, bo tuż obok starych łat. Zagłębienie, choć nie jest duże powierzchniowo, to dość głębokie, no i przez to niebezpieczne dla aut osobowych o mniejszej średnicy kół, np. 13’.