Bruno Armgardt, następca Ernsta Meya (cz. III)

Bez większego rozgłosu, w ostatnim tygodniu września 1933 roku do Szczytna przybył Bruno Armgardt. Swoje pierwsze kroki skierował do starosty szczycieńskiego Wiktora von Posera i wraz z nim wyjechał specjalnie przygotowanym autem w kierunku ratusza.

Bez większego rozgłosu, w ostatnim tygodniu września 1933 roku do Szczytna przybył Bruno Armgardt. Swoje pierwsze kroki skierował do starosty szczycieńskiego Wiktora von Posera i wraz z nim wyjechał specjalnie przygotowanym autem w kierunku ratusza.

Przekazanie obowiązków

Oficjalne przekazanie obowiązków nowemu burmistrzowi miało charakter czysto roboczy. Schumacherowi podziękowano za dotychczasową kilkumiesięczną pracę na rzecz miasta, natomiast Armgardtowi dano do zrozumienia, że stoi przed nim nie lada zadanie. Było to dla niego dość trudne, ponieważ musiał nie tylko przywrócić Szczytno do dawnej świetności, ale i zjednać sobie zaufanie mieszkańców. Sama uroczystość przekazania kluczy do bram miasta nie miała szczególnie uroczystej oprawy.

Po części oficjalnej wszyscy skierowali się do największego wówczas w Szczytnie hotelu "Berliner Hof". Mieścił się on na rogu obecnej ulicy Polskiej i 1 Maja w miejscu, gdzie obecnie znajduje się księgarnia "Fraszka". Jego prawe skrzydło zamykało się nieopodal dzisiejszego sklepu "Mioduszka", natomiast dłuższe kończyło się na wysokości obecnego MDK-u. Był to niezwykle okazały obiekt. Odbywały się w nim nie tylko ważniejsze miejskie uroczystości, ale również i imprezy kulturalne. Sala, w której wystawiano dość często sztuki teatralne była w stanie pomieścić prawie 300 osób. Obok znajdowała się sala bankietowa, do której 30 września 1933 roku, w związku z przekazaniem obowiązków burmistrza Szczytna, zawitali przedstawiciele trzech miast powiatu szczycieńskiego: Szczytna, Wielbarka i Pasymia.

- Na miejscu przyjęto mnie niezwykle serdecznie - pisze w swych pamiętnikach Bruno Armgardt. - Mając po jednej stronie starostę Von Posera, a po drugiej burmistrza Ernsta Meya, przedstawiając się po kolei podchodzili do mnie najbardziej zacni mieszkańcy Szczytna. Wśród zaproszonych na uroczysty bankiet gości nie zabrakło oczywiście Heinza Andersa, Carla Fechnera - właściciela kilku tartaków oraz Waltera Dauma - właściciela browaru, który notabene po zakończeniu II wojny światowej był najbardziej znanym i cenionym browarnikiem i fachowcem w browarach Becks.

Następne dni wypełniły Bruno Armgardtowi wizyty we wszystkich podległych miastu urzędach oraz wyjazdy do większych oraz mniejszych zakładów produkcyjnych. W ten sposób minął pierwszy tydzień urzędowania nowego burmistrza Szczytna.

Pierwsze miesiące

Rok 1933 był dla sporej części mieszkańców Prus Wschodnich rokiem pozornego dobrobytu i szczęścia. Dzięki dojściu Hitlera do władzy wielu z tych, którzy popierali politykę nowego kanclerza państwa, mogło chociaż w części zrealizować swoje pomysły i marzenia. W jakiś sposób była to rewolucja społeczna; przynależność do partii nazistowskiej otworzyła wówczas karierę polityczną ludziom pochodzącym nawet z niższych klas społecznych. Poprawiający się stan gospodarki państwa wywoływał u wielu mieszkańców wrażenie, że jest to wyłącznie zasługa nowo wybranego kanclerza.

W Szczytnie sytuacja przedstawiała się podobnie. Bruno Armgardt, mając silne zaplecze polityczne, mógł chociaż w części zrealizować swoje zamierzenia związane z przebudową nie tylko gospodarczą, ale i urbanistyczną naszego miasta. Z kwoty 200 tysięcy koron uzbieranej w Wiedniu i przeznaczonej do odbudowy zniszczonego Szczytna pozostało niewiele. Większa jej część została wydana już na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku, natomiast ta, która została, ze względu na galopującą inflację po prostu straciła na wartości.

Jedną z pierwszych poważniejszych inwestycji było przeprowadzenie prac melioracyjnych na łąkach miejskich położonych w okolicach dzisiejszego Młyńska. To właśnie w tym czasie narodowi socjaliści rozpoczęli na wielką skalę akcję w ramach Masurische Arbeitschlacht. Na przełomie 1933 i 1934 roku do pracy skierowano wielu bezrobotnych mężczyzn pochodzących ze Szczytna i okolic. Bruno Armgadt zatrudnił wtedy przy pracach melioracyjnych prawie półtora tysiąca mężczyzn.

Wykorzystanie bezrobotnych do osuszania łąk miało nie tylko wymiar polityczny, ale i gospodarczy. Miasto z użytkowania tych obszarów czerpało rocznie dość spore zyski. Część dzierżawiono jako pastwiska i z tego też tytułu do kasy miejskiej wpływało rocznie 18 tysięcy marek niemieckich. Była to suma dość znaczna, biorąc pod uwagę ówczesne realne zarobki. Na przykład mistrz zmianowy w fabryce Andersa, który był cenionym fachowcem zarabiał miesięcznie około 500 marek i była to suma wysoka, skoro wystarczała na utrzymanie kilkuosobowej rodziny.

Dzięki temu udało się również uregulować tereny miejskie zwane Wielką Bielą. Znajdowały się one w miejscu, gdzie dziś są tzw. bagna, rozciągające się za obecnym targowiskiem miejskim. Jednakże w opisywanych przeze mnie latach ich obszar zajmował o wiele większą połać niż obecnie. Wiosną 1934 roku, ze względu na złą regulację wodną miejskich jezior, najprawdopodobniej część wody z Jeziora Domowego Małego jakimś podziemnym ciekiem przedostała się do Bieli i podniosła zalegający bagna torf o kilka metrów. Zaczął on podchodzić pod piwnice budynków znajdujących się najniżej wzdłuż Kaiserstrasse (obecnie ulicy Polskiej) oraz pod budynki położone po przeciwległej stronie bagien, czyli dzisiejszej ulicy Leyka. Powstało dość duże zagrożenie zawalenia się domów. Część mieszkańców Kaiserstrasse ewakuowano. Do prac natychmiast skierowano grupę mężczyzn, którzy wcześniej pracowali przy osuszaniu łąk miejskich. W miejscach, gdzie woda mogła znaleźć ujście, znajdowano roślinność oraz żywe ryby. Pierwsza grupa, która weszła na teren bagien ustaliła, że grubość torfu wynosi w niektórych miejscach około 2 metrów. Prawie miesiąc zajęło osuszanie części Bieli oraz wywożenie zalegającego torfu. W niektórych miejscach do mierzenia głębokości szczycieńskich mokradeł używano specjalnie łączonych ze sobą drewnianych tyczek. Największa głębokość, jaką udało się zmierzyć i ustalić wynosiła 12 metrów.

W ten sposób minął pierwszy rok rządów burmistrza Armgardta. Mając za sobą już pierwsze pasmo nie tylko porażek, ale i sukcesów, przystąpił do zmian przestrzennych w naszym mieście, ale o tym już za tydzień.

Robert Arbatowski

2005.11.30